- Najlepiej wszystko. - zaśmiał się cicho. - Co tutaj robisz? - spytał przekrzywiając głowę na bok.
- Mieszkam. Od dawien dawna zresztą. Dokąd idziesz? - mruknęłam chowając już zęby i starając się wyglądać choć nieco milej.
- W sumie to... Donikąd. Wędruję od dłuższego czasu w poszukiwaniu jakiegoś miejsca dla siebie. - odparł z uśmiechem.
Czyli prawie tak samo jak ja. Wiosenne słońce nagrzewało moją sierść i, prawdę mówiąc, nie miałam ochoty stać dalej w upale.
- Może pójdziemy gdzieś, gdzie jest cień? - zaproponowałam. - Strasznie dziś gorąco.
- Tak, z chęcią. - odpowiedział Twister.
Wolnym krokiem i nie odzywając się do siebie ruszyliśmy pod wierzbę znajdującą się niedaleko strumyka, przy którym siedziałam wcześniej. Usiedliśmy pod nią i kontynuowaliśmy swoją rozmowę.
- Możesz tu zostać. - powiedziałam. - Miejsca wystarczy na tyle, byśmy nie wchodzili sobie w drogę. Jeśli chcesz, to mogę cię oprowadzić.
<Twister?>